Wyznaczyłem strefę podejścia do celu i trafiłem we wrak czołgu. Wszystko trwało około 10 minut, ale wymagało maksymalnego skupienia mówił szer. Jacek Sidoruk, tuż po wykonaniu swojej pierwszej misji bojowej z użyciem zestawu Warmate. Szeregowy jest w grupie żołnierzy wojsk obrony terytorialnej, którzy ukończyli właśnie kurs na operatorów systemu amunicji krążącej.
Szkolenie w Nowej Dębie trwało 12 dni. Uczestniczyło w nim dziesięciu żołnierzy: jeden z wojsk specjalnych i dziewięciu z wojsk obrony terytorialnej (w tym pięciu terytorialnej służby wojskowej). Kurs prowadzili pracownicy Grupy WB, czyli producenta systemu amunicji krążącej Warmate.
Zakończyliśmy drugie szkolenie dla operatorów dronów uderzeniowych krótkiego zasięgu. W szeregach sił zbrojnych mamy kolejnych ośmiu specjalistów w tym zakresie mówi ppłk Marek Pietrzak, rzecznik prasowy Dowództwa Wojsk Obrony Terytorialnej. Poprzedni kurs odbył się w drugiej połowie kwietnia. Wówczas certyfikowanych zostało również ośmiu żołnierzy dodaje.
Bez picu
Zanim żołnierze trafili na szkolenie musieli przejść proces selekcji. Wytypowaliśmy z trzech brygad kilkudziesięciu kandydatów. Przekazaliśmy im materiały szkoleniowe dotyczące dronów uderzeniowych krótkiego zasięgu, a następnie zaprosiliśmy do siedziby producenta. Tam, po krótkim szkoleniu, odbył się test, który wyłonił najlepszą dwudziestkę opisuje mjr Wojciech Gosiewski z pionu szkolenia dowództwa WOT-u i jednocześnie kierownik zgrupowania poligonowego w Nowej Dębie. Oficer wyjaśnia, że kandydaci na operatorów zestawów Warmate podczas egzaminu musieli wykazać się znajomością podstawowych zagadnień z zakresu meteorologii, orientacji przestrzennej oraz znajomości technicznej sprzętu. Poszukiwaliśmy ludzi, którzy w cywilu mieli do czynienia z dronami, zajmowali się modelarstwem i działali w aeroklubach. Ważna była też podstawowa znajomość obsługi komputera oraz języka angielskiego dodaje mjr Gosiewski. Na szkolenie zakwalifikowali się specjalsi i żołnierze zawodowi WOT-u oraz pełniący terytorialną służbę wojskową w wieku od 20 do 45 lat. Pośród kursantów była jedna kobieta.
W sierpniu złożyłam przysięgę i zostałam żołnierzem WOT-u. Dlaczego tu jestem? Bo to ciekawe wyzwanie i doskonała okazja do rozwijania swoich umiejętności mówi szer. Katarzyna Janosz z 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Z wykształcenia jest politologiem, ale pracuje w firmie farmaceutycznej. Swoją przyszłość, także zawodową, wiążę z wojskiem. Udział w kursie na operatora systemu Warmate to dla mnie wyróżnienie dodaje.
Szkolenie trwało od ośmiu do dziesięciu godzin dziennie. Każdy z etapów nauki kończył się egzaminem. Kto go nie zaliczył, nie przechodził dalej.
Najpierw żołnierze mieli zajęcia teoretyczne. Podczas wykładów uczyli się o systemie Warmate i zdobywali wiadomości niezbędne do prawidłowego użytkowania sprzętu, a więc np. na temat zasad lotu i nawigacji. Potem ćwiczyli na symulatorach np. planowanie misji, taktykę ataku oraz zachowanie w sytuacjach awaryjnych i niebezpiecznych. Ci, którzy opanowali teorię, rozpoczynali naukę z użyciem drona. Żołnierze uczyli się montażu systemu naziemnego i przygotowania do lotu platformy powietrznej, ćwiczyli procedury przedstartowe oraz różnego rodzaju komendy. Już czwartego dnia kursu ćwiczyliśmy loty. Zależy nam na tym, by kursanci jak najwięcej czasu spędzili na zajęciach praktycznych, czyli pracując z Warmate™ami. Im więcej godzin takich ćwiczeń pod opieką instruktora, tym lepiej pójdzie im później w samodzielnych zadaniach tłumaczy jeden z instruktorów Grupy WB. Podczas całego kursu zwracamy uwagę na bezpieczeństwo. Uczymy żołnierzy, że ważna jest kolejność działań i postępowanie zgodne z instrukcjami dodaje.
Ppłk Jacek Bujacz z dowództwa WOT-u przyznaje, że o tym, kto ukończy tego rodzaju szkolenie decydują wyłącznie instruktorzy z Grupy WB. Tu nie ma picu. Trzeba pamiętać, że szkolimy operatorów śmiercionośnej broni, więc nie ma miejsca na błędy i pobłażanie podkreśla.
Bojowy lot
Kurs kończy się egzaminem: każdy z żołnierzy musi samodzielnie naprowadzić na cel platformę powietrzną z głowicą treningową. Ci, którzy najlepiej radzili sobie na szkoleniu, mogli wykonać to zadanie na bojowo, czyli z głowicą odłamkową lub kumulacyjną (służą one odpowiednio do ataku na żołnierzy przeciwnika oraz lekko opancerzone pojazdy). Z takim wyzwaniem zmierzył się m.in. szer. Jacek Sidoruk z 21 Batalionu 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Zajęło mi to nie więcej niż 10 minut. Najpierw musiałem określić tzw. wirtualny płot, czyli obszar, w którego obrębie może poruszać się Warmate. Później wyznaczyłem strefę podejścia samolotu do celu opowiada szer. Sidoruk. W trakcie lotu ze względu na zmieniający się kierunek wiatru musiałem wykonać korektę kursu, no i ostatecznie trafiłem w cel, czyli wrak czołgu dodaje. Czy się denerwował? Nie towarzyszyły temu jakieś większe emocje. Starałem się być opanowanym i po prostu trafić w określone miejsce, porządnie wykonać swoje zadanie dodaje. Sidoruk jest żołnierzem TSW, w 2 BOT służy od maja 2017 roku. Zawodowo robi tłumaczenia z języka angielskiego.
Spośród żołnierzy WOT-u, którzy ukończyli szkolenia na operatorów dronów uderzeniowych krótkiego zasięgów, wybrani zostaną najlepsi, którzy w przyszłości przejdą kurs na wyższym poziomie i zostaną instruktorami.
Produkowane przez polską firmą WB Electronics (lider Grupy WB) bezzałogowce Warmate (inaczej Drony Uderzeniowe Krótkiego Zasięgu DUKZ) to konstrukcja typu kamikadze, czyli taka, która atakuje cel, rozbijając się o niego i rażąc go umieszczoną z przodu głowicą bojową. Na mocy podpisanej w listopadzie 2017 roku umowy o wartości 100 mln zł, wojsko otrzyma do końca 2018 roku tysiąc sztuk amunicji krążącej Warmate sto zestawów po dziesięć dronów każdy. W pierwszej kolejności zestawy dostaną brygady WOT-u stacjonujące na ścianie wschodniej.